Skip Navigation
 

Recenzje

Recenzja tomiku "Coma" - Andrzej Kanclerz (2006)

 

Justyna Kędzia rodziła się w 1985 roku. Pisanie zawsze sprawiało jej radość. Drukowała w Czasopiśmie humanistów. Zdobyła III nagrodę w konkursie poetyckim Chorzów 2004. Wiersze Justyny z muzyką Leszka Waligóry były prezentowane na biesiadach literackich organizowanych przez Warsztaty Literackie Andrzeja Kanclerza w 2003, 2004 i 2005 roku.


 

Wiosną 2005 roku ukazał się debiutancki tomik Kędzi pt. Coma, wydany nakładem rodziców autorki. Jest on próbą poetyckiego rozprawienia się z ciężką chorobą, na którą cierpi od dziesiątego roku życia. Już sam tytuł Coma, czyli śpiączka wprowadza czytelnika w atmosferę tej książki. Poetka traktuje swój obecny stan jako przejściowy, tzn. ufa, iż kiedyś choroba ustąpi na tyle, że będzie mogła funkcjonować jak pełnosprawny człowiek. Ale na razie w Comie zawarty jest cały świat Justyny, ten rzeczywisty, ograniczony do pokoju, łóżka i choroby oraz wyobrażony świat marzeń:

 

 

Chodzić po deszczu bosymi stopami

W letni dzień słońce objąć uśmiechem

Gonić wiatr na dzikiej plaży

Być pod osłoną błękitnego nieba

Przejść ze sto razy moją ulicę

Wąchać z zachwytem polne kwiaty

W nocnej głębinie

Wśród pełni księżyca

Aleją gwiazd biec bez pośpiechu

Stopy okrywać płaszczem trawy

Rankiem pić krople rosy

Na ławce w parku usiąść wieczorem

Nakarmić bezdomnego psa (...)

 

[Marzenia – s.48]

 

To marzenia osoby chorej, która od dziesięciu lat nie opuszcza łóżka, które powoli staje się jej światem: "(...) zajmuje prawie połowę pokoju / jest małym lazurowym jeziorem / (...) w nocy prowadzi mnie snów polaną złocistą / pozwala wąchać błękitne płatki chabrów marzeń / (...) to moja oaza istnienia / w której mogę być sobą". (Łóżko – s.55) Nie jest jednak tak, że autorka, którą utożsamiam z podmiotem lirycznym, chce przespać zły czas. Przecież studiuje, pisze, ma wiele zajęć i dosyć rozbudowane życie towarzyskie. Twierdzi również, że choroba wiele ją nauczyła i bez niej zapewne byłaby zupełnie innym człowiekiem. Tomik jest właśnie próbą zrozumienia siebie, dotarcia do istoty sensu życia, jakie zmuszona jest prowadzić, z całym bólem i rozpaczą. Kędzia nie zgadza się jednak na przedstawianie jej jako "bohaterki tragicznej", osoby cierpiącej, zamkniętej w bólu i rozpaczy. Cieszy się swoim życiem i osobiście nie traktuje siebie jak kogoś ciężko chorego, lecz zwykłą osobę, która stara się przeżyć życie najlepiej, jak potrafi. Dużo od siebie wymaga i żyje na tyle normalnie, na ile może. Niemniej jednak odnajdziemy w tomiku takie wiersze, w których manifestuje się chęć przespania złego czasu, poddania go hibernacji. Świadczą o tym takie słowa, jak: śpiączka, letarg, sen - "zamroziłam serce / by nic nie odczuwać / (...) żyję nie żyjąc...". [Letarg - s.47] 


Ale natury nie można oszukać. Podmiot liryczny wierszy Kędzi jest młodą kobietą, która pragnie kochać i być kochaną zmysłową miłością mężczyzny, lecz to nie może się ziścić, tak jak w wierszu Czekając: "(...) pościel już wystygła / a bezsenna noc klęczy / na moich rzęsach / Tylko ciebie wciąż nie ma". W innych utworach też odnajdujemy te motywy [Tak lubię – s.26]: "Zamykam oczy / Śnię ? / Nie chcę się obudzić / Tak lubię / gdy zmysłowo konasz / na mojej twarzy". Kochanek okazuje się być kłamcą, pozorującym prawdziwe uczucie: "Na pozór mnie kochałeś / Na pozór byłeś przy mnie / Na pozór całowałeś / (...) przytulałeś / (...) słów uczyłeś / (...) i zapomniałeś powiedzieć / że pozory mylą". [Na pozór – s.19]


Nieszczęścia, jakich doświadcza podmiot liryczny, znajdują swoje podsumowanie w negacji wszystkich ról społecznych, jakich może doświadczyć w swoim życiu kobieta: "Nie chcę być dziewczyną / Nie chcę być kobietą / (...) żoną / (...) kochanką / To tylko nazwy / Puste słowa (...) / A ja chcę po prostu być". [Po prostu ja – s.30] Wiersz ten kończy bezokolicznik być, bezosobowa forma czasownika nieposiadająca kategorii rodzaju. W ten sposób człowiek-kobieta, odarty ze swej kobiecości, pozostaje tylko człowiekiem. To cena, jaką płaci za istnienie. To istnienie, w którym "Każdego dnia przekracza granicę ciemności / Trwa walka". [Waleczna – s.5] Towarzyszy jej nieustająca prośba – modlitwa: "Aniele Życia / przy mnie stój!" [Litania – s.57]


W liście do mnie z 09.11.2005 autorka napisała:


"To prawda, że moje wiersze są raczej poważne i smutne, opisują tę ciemniejszą stronę moich myśli. Nie są jednak takie dlatego, że ja nie zgadzam się na stan, w którym jestem. Są takie, żeby pokazać, iż jestem świadoma swoich ograniczeń i chcę z nimi walczyć. Nie poddaję się im. Nie załamuję. Chcę powiedzieć "wiem, że jesteście, ale nie boję się was i stawiam wam czoła". Stąd metafory typu "walka trwa", "nie zamierzam uciekać", "nie zniszczysz mnie" itp., że mimo wszystko wierzę w lepsze jutro, "mimo to Aniele życia przy mnie stój" (...) Być może moje wiersze są mroczne również dlatego, że ja zazwyczaj nie odsłaniam do końca tego, co mnie boli i smuci. Jestem pogodna i otwarta. Natomiast negatywne emocje znajdują ujście w poezji. Ten tomik, to przekrój przez jakieś 3 lata, a więc zawiera wiersze, które powstawały na różnych etapach mojego życia – tych bardzo ciężkich i tych lepszych, jak teraz."


Wiersze Justyny Kędzi to juwenilia, więc nie możemy tu mówić o pisarstwie w pełni świadomym artystycznie. To bardziej intuicja poetycka, którą ukształtowało cierpienie. Dlatego znajdziemy w Comie kilka mniej udanych metafor jak: "W szklanym świeczniku życia..." [Płomień – s.43], "W skrzydła niewinności zaplatana (...) tańczę na obłoku strachu" [*** - s.14] lub "W czeluściach życia zamknięta..." [Waleczna – s.5], ale jest to książka szczera, prawdziwa, przejmująca, koło której nie można przejść obojętnie, szczególnie że autorka mówi: "Poezja jest czymś, co daje mi wolność. W moim odczuciu jest również czymś, przez co mogę manifestować świadomość choroby i jej skutków oraz chęć walki z nią. Chcę pokazać, że mimo wszystko warto żyć, że warto iść dalej i nie poddawać się". 

 
 
« powrót|drukuj