Poezja
2012
___________________________________________________________
Bracia
Mam dwóch braci
Piotra i Jezusa
Codziennie
do zmartwychwstania
ciała i duszy
mnie prowadzą
Niezmiennie
wybryki młodszej siostry
z ufnością wybaczają
Oboje umiłowałam
bez lęku grzesznego
I pewność mam
że po wieczność
sama nie zostanę
Jako w Niebie
tak i na Ziemi
Bo mam dwóch braci
Piotra i Jezusa
___________________________________________________________
Niewydarzona
Nie czekam na oklaski
za odwagę jaką przypisuje się
samobójcom
Ze wstydem
też ci mnie grzebać
nie każę
Nie przyprowadzaj do mnie
egzorcysty
Rola ofiary do mnie
nie pasuje
Umieranie mi nie wychodzi
Nie będę więc umierać
dla zasady
__________________________________________________________
* * *
W chwili najstraszniejszej trwogi
Niepewną niewyspaną zmęczoną
Na swej rzęsie mnie zawsze układasz
Okrywasz myślą jak plastrem miodu
Zasypiam wtedy jak dziecko
Czując ciepło Twej skroni
Budząc się rano pamiętam
Dlaczego tak kocham życie
___________________________________________________________
Szczęście tkwi w przyjacielu
Raduje się moje serce
- bo przyjaciół mam
na obraz Boga
Radują się moje oczy
- bo nie wiedzą
co to trwoga
Radują się moje uszy
- bo miłości pieśń
śpiewają
Radują się moje dłonie
- bo w jasności
mnie prowadzą
I choćbym kroczyła
ciemną doliną
zła się nie ulęknę
- bo oni za mną
murem uklękną
___________________________________________________________
Modlitwa - inna
Zamiast pacierza
na dzień dobry
chcę ci dzisiaj
podziękować
Za zdumienie
- dzięki niemu potrafię
nadal dziwić się jak dziecko
Za rozpacz
- dzięki niej potrafię
współczuć bliźniemu
Za radość
- dzięki niej potrafię
wylane łzy puścić w niepamięć
Bez nich
nie umiałabym
docenić życia
Ani matki mojej
ukochanej
Królowa ciernistej korony
składa dziękczynienie
___________________________________________________________
Wybranka - nie ochotniczka
Skazana za czystość sumienia
Nagroda to czy kara
Dożywocie
bez możliwości
zwolnienia warunkowego
Wystawiona na wolność niewoli
Męstwo to czy wiara
Naga
Klęcząc w korycie
pszennego deszczu
Odkupi winę niewinności
swojego istnienia
___________________________________________________________
Stopa wybrała
Nowy kierunek
Nieokreślony
Zastygłam
W bezmyślnej
Niechęci
Poduszkowe ściany
Czyhają
Na mój
Każdy ruch
Utrzymując stereo
Rozkołatanego serca
___________________________________________________________
Powstaniec
Zanim ci zdejmą szwy z powiek
Odczulą cię na światło nieprawdy
Zanim ci plaster z ust odkleją
Twój przegryziony język pogubi słowa
Zanim cię wyniosą
Drogowskaz o który zahaczysz stopą
zmieni kierunek
W inkubatorze Cię hodowali
ale to nie ty
Nieudany eksperyment
twoja wygrana
___________________________________________________________
Odrodzenie
Płatek za płatkiem obrywa wiatr
Nic nie zatrzyma tej siły – to fakt
Nikt nie usłyszy lamentów ni skarg
Wśród szumu trawy zaklęty jest świat
Różo nie gaśnij
Różo odrośnij
Przecież masz siłę
Duszę rozjaśnij
Rośniesz wśród innych
Jak one usychasz
Lecz w pąku jeszcze
Oddychasz
Oddychasz
Nie sprzeniewierzaj świętości wiary
Tyle masz mocy – nikłe zamiary
Soki w łodydze jeszcze nie wyschły
Łzy Twoje jeszcze nie słone – czyste
Różo nie gaśnij
Na łące pełnej milionów róż
Jesteś jedyną – duszą wśród dusz
Bez kropli wody ogień ugasisz
Gładkością kolców ciemność wystraszysz
Bo Twoja jasność i płatków miękkość
Każą słabości na zawsze uklęknąć
A oczy Twoje otwarte szeroko
Spojrzą odważnie ku słońcu – wysoko
Różo odrośnij
Róża powoli podniosła głowę
Ostatni płatek na ziemię runął
Po chwili wyrosły nowe – większe piękniejsze
Wyprostowały się z dumą
Różo nie gaśnij
Różo odrośnij
Rośniesz wśród innych
Jak one usychasz
Lecz w pąku jeszcze
Oddychasz
Oddychasz
__________________________________________________________
Zamiast na nią patrzeć
Podejdź i ją dotknij
Zamiast ją nazywać
Zechciej poznać jej imię
Zamiast ją oceniać
Posłuchaj i spróbuj zrozumieć
Ona nie jest
twoim wyobrażeniem o niej
Jest sobą
Nie wbrew tobie
Dla ciebie
___________________________________________________________
Fasolka
W za ciasnej obrączce
Zaszczuta
Serce
Ręce
Oczy
Dziecko Matki
Dziecko Ojca
Dziecko niczyje
Dziecięce wioski
Tam można przeczekać
___________________________________________________________
Lunatyczka
Promienie słońca rozsypane
na moich włosach
jak świetliki
Nie tak wyraźne
jak żarzące się węgle
ale trwalsze o wiele
Po nich mnie odnajdziesz
w ciemności nocy
Tylko ona ci ufa
a mnie pozwoli zaczekać
poza granicami czekania
Bezbarwne oczy
Bezszelestne westchnienia
Podpowiedi
Nie szukaj mnie za dnia
__________________________________________________________
W mgnieniu oka
Rozmowa z sąsiadem
na ławce przed blokiem
Jego głośny śmiech
Stłumiony krzyk
usłyszany z okna
na drugim piętrze
I trzaśnięcie klamki
Natychmiastowa chociaż cicha
śmierć mojego umysłu
Szepcze tylko strach
__________________________________________________________
Pomyłka
Przy tobie była
Statkiem
który utknął na mieliźnie
Pasażerem
opuszczonym przez kapitana
Kołem ratunkowym
które się nie przydało
Zapisana drobnym makiem
biała kartka
której nie zdążyłeś przeczytać
Zatonęła
Bez ciebie jest
Listem miłosnym
zamkniętym w butelce
Nie dryfuje w Twoją stronę
__________________________________________________________
Bliskość jest względna
Między nami jeden kilometr
Zbyt wiele żeby dojść pieszo
Za daleko by przejechać samochodem
Trzysta kilometrów nas dzieli
Zbyt mało by zostawić bez słowa
Za blisko by odpuścić nie spotkać
Odległość pomiędzy ludźmi
Irracjonalna esencja porozumienia
Zadziwia
Choć nie dziwi wcale
___________________________________________________________