Poezja
2007
----------------------------------------------------------------------------------
MY
Jesteśmy jak komary
Potrafimy tylko brać
Wysysamy krew
i odlatujemy
A potem
Giniemy
Sami
Przed telewizorem
----------------------------------------------------------------------------------
W
wytarte jeansy
sprana koszule
i dziurawe skarpetki
mój cień ubrany
biega po polu
jak szalony
A ja odziana
w dziwność
dyryguje
cząsteczkami powietrza
w mojej szafie
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Miedzy ciszą i wrzaskiem
Zagubieni
Każdego wieczoru
umierają
Rankiem odradzają się
inni
nieprzychylni
nieobecni
Przeoczyli nawet
ostatnią latarnię
po drugiej stronie ulicy
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Kleszcz odbudowuje odwłok
Jaszczurce odrasta ogon
Dżdżownicy pierścienie
i nawet
Kameleon zmienia kolory
Tylko człowiek nie potrafi
samoistnie się odrodzić
nawet jeśli jeszcze nie umarł
A może nie wie
że potrafi
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Wiatrowi ustąpiłam
deszczowi uwierzyłam
słońcu zaufałam
a nim spadła gwiazda
wypowiedziałam życzenie
i w tafli wody
zobaczyłam
dwoje małych
biegających
dzieci
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
W wulkanie
lawę przelewam
gołymi rękami
We wrzątku
zamaczam dłonie
Choć poparzone
Choć wycieńczone
pozostaną delikatne
Na zawsze
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
W uścisku ramion zamknięta
szczelnie
ale na tyle delikatnie
że może swobodnie oddychać
skulona larwa
stopniowo się prostuje
aż pewnego dnia
wyfrunie
a oni pozwolą mu
odlecieć
bo wiedza że
życie motyla
to
wolność
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Nigdy się nie pokażę
- wiecie
ale odciski palców
na szybach
wskazują moją tożsamość
Nie zapytałam nawet
czy mogę
czy chcecie
Zakradam się
a po chwili ulatniam nosem
jak zapach stokrotek
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Choć obrócona tyłem
i po szyję zakryta
po kopernikowskim kolczyku
poznać można że to ona
otulona jasnością nocy
muśnięta koniuszkiem palca
zasypia
bez słów
A rankiem wstaje
i zaczyna czekać
od nowa
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Z istnieniem w nicość
Z pamięcią w niepamięć
Z wiarą do piekieł
- podążajmy
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Za okularami zdziwienia
jaśnieje księżyc
Taki piękny
a
taki zdradliwy
Bezlitośnie hipnotyzuje
Zanim się obejrzysz
możesz stracić życie
----------------------------------------------------------------------------------
MY
Jesteśmy jak komary
Potrafimy tylko brać
Wysysamy krew
i odlatujemy
A potem
Giniemy
Sami
Przed telewizorem
----------------------------------------------------------------------------------
W
wytarte jeansy
sprana koszule
i dziurawe skarpetki
mój cień ubrany
biega po polu
jak szalony
A ja odziana
w dziwność
dyryguje
cząsteczkami powietrza
w mojej szafie
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Miedzy ciszą i wrzaskiem
Zagubieni
Każdego wieczoru
umierają
Rankiem odradzają się
inni
nieprzychylni
nieobecni
Przeoczyli nawet
ostatnią latarnię
po drugiej stronie ulicy
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Kleszcz odbudowuje odwłok
Jaszczurce odrasta ogon
Dżdżownicy pierścienie
i nawet
Kameleon zmienia kolory
Tylko człowiek nie potrafi
samoistnie się odrodzić
nawet jeśli jeszcze nie umarł
A może nie wie
że potrafi
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Wiatrowi ustąpiłam
deszczowi uwierzyłam
słońcu zaufałam
a nim spadła gwiazda
wypowiedziałam życzenie
i w tafli wody
zobaczyłam
dwoje małych
biegających
dzieci
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
W wulkanie
lawę przelewam
gołymi rękami
We wrzątku
zamaczam dłonie
Choć poparzone
Choć wycieńczone
pozostaną delikatne
Na zawsze
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
W uścisku ramion zamknięta
szczelnie
ale na tyle delikatnie
że może swobodnie oddychać
skulona larwa
stopniowo się prostuje
aż pewnego dnia
wyfrunie
a oni pozwolą mu
odlecieć
bo wiedza że
życie motyla
to
wolność
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Nigdy się nie pokażę
- wiecie
ale odciski palców
na szybach
wskazują moją tożsamość
Nie zapytałam nawet
czy mogę
czy chcecie
Zakradam się
a po chwili ulatniam nosem
jak zapach stokrotek
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Choć obrócona tyłem
i po szyję zakryta
po kopernikowskim kolczyku
poznać można że to ona
otulona jasnością nocy
muśnięta koniuszkiem palca
zasypia
bez słów
A rankiem wstaje
i zaczyna czekać
od nowa
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Z istnieniem w nicość
Z pamięcią w niepamięć
Z wiarą do piekieł
- podążajmy
----------------------------------------------------------------------------------
* * *
Za okularami zdziwienia
jaśnieje księżyc
Taki piękny
a
taki zdradliwy
Bezlitośnie hipnotyzuje
Zanim się obejrzysz
możesz stracić życie
----------------------------------------------------------------------------------