Skip Navigation
 

Poezja

2006

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

Już nie pamiętam
co chciałam powiedzieć
i o czym słuchałam
Wiem tylko
ze nie mogę pozwolić
spaść tej łzie
Bo to pierwsza
z tych najrzadszych
Nieskalana

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

Spowiedź była długa
Każda cząstka mnie
wyznała swoje grzechy

Szyszynka zalała się hormonami
Serce dostało arytmii
źrenice zbyt mocno błyszczały
A nerki filtrowały dwa razy szybciej

Tylko dłonie żałowały
że nie drgnęły
i palce
jako pokutę
nerwowo odmierzały
dziesiątkę różańca

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

I dokąd zaszłam?
Do mgieł
bladych i gęstych
Do nocy
bez gwiazd i księżyca

I dokąd zaszłam?
Do wypalonej trawy
Do zwiędłych stokrotek

I dokąd zaszłam?
Do dorożek bez koni
Do siana mokrego
I jarzębiny zielonej

I dokąd zaszłam?
Na bal przebierańców
I do ciebie
bez serca

A jutro wyruszę dalej
jak ta ćma
- do światła

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

Zalewa ją
biały strumień
Biega w kółko
po śliskich kamieniach
Nie widzi
Nie słyszy
Czuje

Krok do przodu

Wychodzi
Poznaje wszystkich
tylko nie siebie
Widzi
Słyszy
Nie czuje

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

Litera za literą
Strona po stronie
Tabela za tabelą
I nagle okazuje się
że nie ma już
o czym pisać
albo że
kartek zabrakło

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

- Kiedyś..
- Kiedy?
- Gdzieś..
- Gdzie?
- Jakoś..
- Jak?

- Nie pytaj Kobieto
tylko idź dalej
i patrz uważnie!

----------------------------------------------------------------------------------

ACH SŁOŃCE

Przychodzisz raz w roku
na trzy miesiące
Dotykasz
nie dotykając
Przyzwyczajasz do siebie
i znów odchodzisz
Nigdy nie widziałam łez
w twoich oczach
Czy ty cokolwiek czujesz?
Bo ja już tęsknię
i czekam
na następne spotkanie
za rok

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

Czy śmierć daje bezkarność?
Przecież nikt nie skarci umierającego...

Czy śmierć daje silę
by załatwić i przeżyć
tak dużo
ile się zdoła
w czasie
który nam został?

Nie!
Śmierć daje potrzebę

Potrzebę spokoju
Ciszy
i
Pozostawienia po sobie
choć jednego włosa na poduszce
Rzęsy na czyjejś dłoni
Ust złożonych w uśmiechu

----------------------------------------------------------------------------------

FILIŻANKA JAK ŻYCIE

Nalewam do filiżanki
herbaty
odrobinę kawy
Czasem ktoś mnie
sokiem poczęstuje

I choćbym zalała ją wodą
to i tak za każdym razem
fusy i osad
gromadzą się na dnie
jak przyklejone

Idealnie do wróżb
ale marna ze mnie wróżka
bo potrafię z nich odczytać
jedynie przeszłość

----------------------------------------------------------------------------------

HIPNOZA

Palcem na szybie
rysuję kołka
Wzrokiem wodzę
za powstającą linią
Rozluźniam się
Gdy policzysz do trzech
stanę się papugą

- Raz dwa trzy

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

Już nie boję się
pustych kątów
moich czterech ścian

Nie kpią już
i nie grożą palcem

Teraz łagodnie
puszczają mi oczka
i wysyłają żółte uśmiechy
Jakby chciały powiedzieć:
Już niedługo

(Napisany przy piosence Garry’ego Moore’a "Parisienne Walkways")

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

Nie było mnie na peronie
W księgarni tez zabrakło
Puste krzesło na wykładzie
I krawężnik przy przejściu
dla pieszych
Bo ja proszę Pana jestem wirtualna
Jak Anioły
które są ale ich nie widać
Uwierz to zobaczysz – powiadają

Czy Pan nie uwierzy

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

Turlam się
po zielonej polanie
Omijam kwiaty
chociaż czasem
niechcący strącę
kilka płatków
Coraz dalej
A im dalej
tym bliżej

----------------------------------------------------------------------------------

* * *

We śnie zanurzam
mały palec prawej dłoni
a potem wszystkie po kolei
i tak aż do ramienia
Przezroczyste ogniwa ściskają
coraz mocniej
zwiększając tempo mojego pulsu
Otwieram oczy
Ze zdumieniem krzyczę
ze przestrzeń nie jest mętna
a łańcuchy tak słabe
iż jednym ruchem
mogę się z nich uwolnić

----------------------------------------------------------------------------------
 
 
 
« powrót|drukuj